Niedziela zaczęła się doskonale. Pierwsze cztery godziny, krótkiego, zimowego dnia pływaliśmy bez najmniejszego dotknięcia. Lekkie znużenie. Ożywiło nas pierwsze branie z windy.
Ryba bardzo szybko się wypięła. Cóż zdarza się, po prostu źle chwyciła. Szybko nastąpiło kolejne branie z planera, krótki hol i sytuacja się powtarza. Lekkie zirytowanie, ale przynajmniej wiemy, że jesteśmy w rybach. Na kolejne branie nie trzeba było długo czekać, ładne branie z windy. Krótki odjazd, łosoś wychodzi do powierzchni, wyskakuje, zamieszanie na powierzchni i jeeeedzie, ale to już foka z naszym łososiem w pysku. Nie daliśmy za wygraną, zanim skończyła się żyłka na kołowrotku udało się zwinąć jedną stronę i nawrócić na "okaz". Odzyskaliśmy prawie całą żyłkę, foka nie odpuszcza, mija nas kilkanaście metrów pod łódką i wybiera przeciwny kierunek...
W końcu żyłka nie wytrzymuje. Cała akcja z rozstawieniem na nowo zestawów zajęła nam godzinę czasu, którego i tak już nie było za dużo. Wracamy w miejsca gdzie mieliśmy brania. Pierwszy odjazd z planera, melduje się wyścigowa rybka, ale już nie na pusto. Szybko łowimy kolejną z windy, nie jest źle. Mały przestój do 14, kolejne dwa brania z windy w krótkim czasie - ostatnie, piękny samiec 113cm, gruby, około 15kg. Takich ryb padło kilka tego dnia. To dobry znak. W końcu pojawiło się sporo dużych ryb. Dzień coraz dłuższy, na morzu już znacznie cieplej niż tydzień temu. Z niecierpliwością czekamy na następne bezwietrzne dni.
Zapraszam do śledzenia mojego Instagrama-->> instagram.com/szymanskiwedkarstwo
I Facebooka -->>facebook.com/SzymanskiWedkarstwo/