Pięć dni nad Wisłą

Pięć dni i nocy poniewierki na Wiśle, kilka fajnych ryb, w tym, zapewne trudny do pobicia rekord łodzi 230 cm i porządny test nowego nabytku ze szkutni River Boat z silnikiem Mercury 20 i echosondą Humminbird Helix 9 – to bilans minionego weekendu. Stwierdzam, że potrafię znaleźć ryby, dobrze napłynąć i nieźle zakwoczyć , i z podbieraniem sobie też radzę, gdyż 230 cm na teasera jest już wynikiem przyzwoitym, - natomiast wędkę mogę sobie odpuścić. Szymon i koledzy łowili a mi czepiały się metrówki. Niestety sprawiedliwości w wędkarstwie nie ma, zwłaszcza, jeśli ktoś nie chce pływać sam, a w dobrym towarzystwie.

Łódka Sherpa 450/180 cm rewelacyjna. To sprzęt, do najcięższych wiślanych zadań. Pokładu aż nadto, bakisty pojemne (w przedniej mieści się, zawsze zawadzające, pełnowymiarowe koło ratunkowe) szeroki ale wyciągnięty dziób pozwala na bezpieczne przybicie do każdego brzegu oraz wygodne oraz bezpieczne wsiadanie i wysiadanie. Przestrzeń pomiędzy bakistami można wyłożyć panelami i wówczas na dziobie mieści się trzyosobowy namiot, choć z tej możliwości nie korzystaliśmy. Doskonale pływa – trochę obawiałem się, czy z tej wielkości łódką poradzi sobie 20 konny Mercury, ale niepotrzebnie. Trzech ludzi na pokładzie, bakisty zapakowane na full wodą, paliwem, sprzętem i żarciem na 5 dni, pozwoliło pływać 36 - 38 km/h z prądem i 30 - 32 pod prąd. We dwóch odpowiednio 40/ 35 a solo z zapakowaną łodzią, pływałem 45/40 km/h. Silnik ładnie się zbiera – a łódź jest długa, więc szybko się kładzie i ma niewielką minimalną prędkość ślizgową. Przy równomiernym rozłożeniu obciążenia ślizga się już przy 13 km/h, więc jeśli ktoś nie chce cisnąć, to pływanie może być bardzo ekonomiczne. Ja cisnąłem i spaliłem przez te 5 dni 55 litrów paliwa przepływając ponad 200 km w ślizgu + troll i napływanie na miejscówki przez 14 godzin dziennie. Wykonanie nieco siermiężne ale gdy w łódce jest 10 kg wiślanego piachu staje się to zaletą.